bezpieczeństwach, jakie mogą panu zbyt często psuć wrażenia w podróży?
— Starałem się zawczasu zapoznać się ze stosunkami tutejszymi, oczywiście, o ile to było możliwe teoretycznie. Zresztą niechętnie zmieniam raz powzięte postanowienia.
— Podziwiam je, sennor!
— Co? postanowienia moje, czy też ryzykowne kroki, na które nie ważyłby się może kto inny? Mojem zdaniem, jeśli się jest niedoświadczonym, a pragnie się coś poznać i czegoś nauczyć, niema innego sposobu, tylko trzeba tego i owego doświadczyć, trzeba ryzykować...
Potrząsnął głową znacząco, jakby chciał przez to zaznaczyć, że uważa mię za głupszego, niż sobie wyobrażał. Dlatego to zapewne pytał mię dalej prawie z odcieniem politowania:
— I pan naprawdę nie boisz się podróży do Santiago, czy nawet do Tucuman? A wiesz pan, jak to jest u nas? Przedewszystkiem mamy w kraju liczne stronnictwa polityczne, które się nawzajem zwalczają, nie przebierając w środkach. Te zaś okolice, przez które wypada panu droga, są właśnie najbardziej niespokojne i niebezpieczne. Istotnie ryzykujesz pan bardzo wiele... może nawet życie... i radziłbym panu namyślić się dobrze nad swym krokiem.
Poznałem z jego miny, że mówi tak tylko dla pozoru z udaną troskliwością. Odrzekłem więc:
— Słyszał pan przed chwilą, że prawie nigdy nie zmieniam postanowień, i obecnie chcę dokonać, co przedsięwziąłem.
— Ha, jeśli tak... Ja spełniłem swoją powinność i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko chyba ułatwić panu tę podróż, oczywiście, o ile to będzie w mojej mocy, no, i pod warunkiem, że pan się na to zgodzi.
— Ależ wdzięczny będę, bardzo wdzięczny, sennor!
— Cieszy mię to, i sądzę, że skorzysta pan z mojej rady. Dla pana byłoby najwygodniej jechać stąd przez
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
— 38 —