— Dziękuję za łaskawe zaufanie, ale do tego nikt mię przecie nie zmusi.
— O! nie będzie to nawet trudno.
— Naprawdę? A gdybym was umyślnie wprowadził w błąd?...
— Wówczas zastrzeliłbym pana z najzimniejszą krwią. A zresztą niech pan nie myśli, że nas tak łatwo wyprowadzić w pole...
— Mimo to jednak oświadczam panu, że spróbuję zbiedz przy najbliższej sposobności.
— Owszem, wolno panu próbować. Ale ręczę, że to się mu na nic nie zda. Przywiążemy pana do konia.
Nie mogąc zbyt dużo czasu tracić na wypoczynek, kazałem przykrępować czerwono-skórego mocno do siodła, przyczem lasso uwiązane do uzdy zatrzymał yerbatero, i puściliśmy się w dalszą drogę.
Następny postój urządziliśmy w napotkanej zacisznej dolince, zarosłej gęstą trawą i krzakami. Konie przywiązaliśmy na lassach, by się pasły, a sami po kładliśmy się w trawie, znużeni gwałtownemi przejściami w ciągu dnia. Jeden z nas na przemian miał czuwać, a zwłaszcza mieć baczne oko na Gomarrę. Nie było tu ani co jeść, ani nawet wody do picia; nikt też o to nie pytał, rad, że przynajmniej odpocząć może chwilę.
Obowiązek czuwania w pierwszych godzinach przyjąłem na siebie i usiadłem obok leżącego Gomarry. Księżyc rzucał mdłe swoje blaski na rozległą płaszczyznę stepu. Gdzieś w poblizkiem bagnie rechotały żaby, a w bujnej trawie ćwierkały koniki polne. Pozatem wokoło panowała głęboka cisza.
Aby śpiącym nie przeszkadzać, nie podnosiłem się z ziemi i, siedząc skulony z opartymi na kolanach łokciami, ukryłem twarz w dłonie i oddałem się myślom.
O czem się myśli w takiej godzinie, tego się nawet nie wie, nie pamięta się później. Możliwe, że działalność mózgu staje, jak zegar, w którym zapomniano naciągnąć sprężynę, dusza wychodzi z człowieka i od-
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/517
Ta strona została skorygowana.
— 481 —