— Tak jest, i to tak grubą, że można przejść po niej, jak po lodzie, a nawet przejechać na koniu. Sam próbowałem tego nieraz. W porze deszczowej jednak wzbierają potoki, a wówczas wody w jeziorze przybywa, i ławica solna podnosi się, pływając po wierzchu.
— Być może, iż jezioro to było kiedyś niewielkie i dopiero z biegiem lat rozszerzyło się. Bo skoro na wierzchu znajduje się skorupa solna, to woda nie może wyparowywać, a nowej ciągle w niem przybywa, powodując znaczny co roku przyrost. Ta właśnie okoliczność mogła być przyczyną zalania nizko położonych ruin dawnych miast. Więc mówi pan, że w okolicy tego właśnie jeziora zginął brat pański?
— Tak jest. Wybraliśmy się na polowanie w Andy, a było nas wszystkich ośmiu tęgich myśliwych, umiejących doskonale chodzić po górach. Przenocowawszy w owem strasznem miejscu przy słabym ogniu z solnych roślin, puściliśmy się rano w dalszą drogę, a tylko brat mój pozostał dla odszukania muła, który się mu był zbłąkał. Sądząc, że znajdzie go niebawem i nas potem dogoni, nie chciał, abyśmy na niego czekali.
— Czy są tam jakie zwierzęta drapieżne?
Nie! Wszak one wiedzą, że w tej martwej okolicy niema żeru i poginęłyby tam z głodu.
— Ale ludzi spotyka się tam często?
— Niebardzo. Przez Andy prowadzi jedna-jedyna droga, i to ogromnie uciążliwa i niebezpieczna. Tylko śmiałek decyduje się na jej przebycie, i to w dogodnej porze, a przytem wyłącznie dolinami, zawalonemi śniegiem. Czasem zapuszczają się w te ponure ustronia poszukiwacze złota, ale ci nie idą zbyt daleko.
— Zdarzyło mi się niedawno spotkać jednego z takich poszukiwaczy złota, który wałęsał się po tych górach.
— Któż to był? — zapytał mię Gomarra, zaciekawiony. — Może i ja go znam? może to stary gambusino ze Szwajcaryi?
— Znasz pan jego nazwisko?
— Nie. Nazywano go tylko „gambusino“, a wiem
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/523
Ta strona została skorygowana.
— 487 —