Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/532

Ta strona została skorygowana.
—   494   —

zawiozłem do głównego miasta Entre Rios, aby je tam umieścić w kasie, poczem puściłem się w Andy. Po drodze jednak zatrzymali mię ludzie Jordana i najęli na przewodnika do Corrientes, a że mi Jordan dobrze zapłacił i dał mi rangę oficera, więc pozostałem w jego armii. Oto wszystko!
— Z pierwszego spotkania z panem wyniosłem wrażenie, że jesteś pan zagorzałym jego stronnikiem.
— Gdy się wlezie między wrony, trzeba krakać, jak i one... Ale w tej chwili mam do pana o całe niebo więcej zaufania, niż do Jordana z całą jego armią.
— Mam wierzyć temu? czem pan udowodnisz to, co mówisz w tej chwili?
— Bardzo łatwo dowiodę panu swej życzliwości: wydam mu mianowicie w ręce wszystkich tych, którzy nas już teraz niezawodnie ścigają.
— W jaki sposób?
— A w ten sposób, że ścigającą bandę wciągnę w bagna rzeki Espinuilli, która odgranicza Entre Rios od Corrientes...
— Przypuszczasz pan więc, że pogoń jest już w drodze? Wszak teraz noc, i niemożliwe jest rozpoznanie śladów... Zresztą oddaliliśmy się już na znaczną przestrzeń od rancha, i powodzenie pościgu jest bardzo wątpliwe, więc może go zaniechano zupełnie.
— Mylisz się, sennor! Nie darują wam oni i najniezawodniej są już niedaleko. O ślady nasze nie potrzebują się troszczyć, gdyż wiedzą dobrze, że mogliśmy się skierować jedynie do granicy, i w tym też kierunku ścigają nas bez wytchnienia.
— Może pan masz i słuszność. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko natychmiast wyruszyć w dalszą drogę.
— Dobrze! Pojedziemy prosto w kierunku bagien, a oni za nami. Ponieważ znam tajemne przejście przez te niebezpieczne obszary, zwabimy ścigających w sam środek trzęsawisk i pochwytamy wszystkich bez jednego wystrzału.