Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/536

Ta strona została skorygowana.
—   498   —

— Musi się udać, jeżeli tylko na czas zdołamy ściągnąć wojsko z granicy. Dlatego też musimy wyruszyć stąd natychmiast.
— Czy jednak potrafi pan znaleźć drogę w nocy?
— Owszem, gdyby nawet księżyc nie świecił, to i tak nie zbłądziłbym.
— Dobrze. Ale raz jeszcze zauważę, że gdybyś pan chciał nas zwieść, to śmierć nie minęłaby pana...
— Zgadzam się najzupełniej na to, sennores. Wrazie najmniejszego nawet podejrzenia możecie zrobić ze mną, co się wam spodoba.
Zbudziliśmy towarzyszów, którzy na razie niebardzo byli radzi z naszego planu, ale, dowiedziawszy się szczegółów, nabrali ochoty, i w chwilę później ruszyliśmy galopem przez step.
Jechałem z Gomarrą przodem. Jakkolwiek bowiem nie podejrzewałem go już o złe zamiary, to jednak uważałem za konieczne zachować wszelkie środki ostrożności i być przygotowanym zastrzelić przewodnika, gdybym spostrzegł, że chce nas wprowadzić w błąd. Na szczęście ostrożność moja była zbyteczną.
Nad ranem wjechaliśmy w las, niezbyt gęsty, a więc widny, i mogliśmy tu również pędzić galopem. Nie staraliśmy się ukrywać swych śladów; przeciwnie, czyniliśmy wszystko, aby ułatwić nieprzyjacielowi trzymanie się naszych tropów.
Niebawem znaleźliśmy się w okolicy nadrzecznej, poprzecinanej gęsto małymi, leniwo sączącymi się strumykami.
— A więc zbliża się chwila, w której pan dowiedzie swej dla nas życzliwości — rzekłem do Gomarry.
— I mam nadzieję, że panowie będziecie ze mnie zadowoleni — odparł, uśmiechając się wesoło.
— Jeżeli pan istotnie wywiążesz się z zadania dobrze, to odpłacę się mu tak, jak o tem nawet marzyć nie mogłeś.
— Bardzo mię to cieszy. Czy może mi pan powiedzieć już teraz coś o tem?