Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/539

Ta strona została skorygowana.
—   501   —

— Jesteś pan tego pewny?
— Najzupełniej! Sendador zrabował je mnichowi z innych jeszcze pobudek, ale o tem dowiesz się pan później. Wtajemniczam pana w to wszystko, pomimo, że nawet bardzo dla mnie mili yerbaterowie nic o tem nie wiedzą. Spodziewam się, że nie nadużyjesz pan mego zaufania.
— Ani słowem do nikogo nie odezwę się o tem.
— Z bratem Hilario możesz pan mówić otwarcie, ale tak, by nikt inny nie słyszał. Niewolno też panu zdradzić się z czemkowiek wobec samego sendadora.
— Ba! ale w jaki sposób ja się na nim zemszczę?
— Już to się jakoś zrobi. Gdybyś go pan jednak posądził wprost, wykręciłby się przed panem kłamstwem, i szkoda byłoby zachodu. My go weźmiemy z innej strony. Sprowadzimy go mianowicie na miejsce spełnienia zbrodni, tak, że ani się spostrzeże, a następnie wytoczy my mu zarzuty tak nagle i niespodziewanie i poparte tak przekonywującymi dowodami, że musi się przyznać już choćby pod wpływem samej grozy wyjątkowego położenia. No, ale powiedziałem panu już stanowczo zawiele, co niech będzie dla pana dowodem, jak mu jestem życzliwy.
— Dziękuję, sennor! Oceniam to doskonale i mam nadzieję, że się stokrotnie będę mógł odwdzięczyć. Radbym jeszcze mówić w tej sprawie, ale nie chcę nadużywać pańskiej grzeczności; przytem niema już na to czasu, bo dotarliśmy właśnie do miejsca, o którem mówiłem, i muszę odłączyć się od pana razem z pułkownikiem.
— Ależ ja go nie opuszczę.
— Dlaczego? Przecie ja z nim pojadę.
— I ja również. Co trzech, to nie dwóch, a trzeba przecie mieć na względzie, że okolice pograniczne bardziej są niebezpieczne, niż w głębi kraju.
Pułkownik rad był, że będę mu towarzyszył, gdyż nie ze wszystkiem dowierzał przewodnikowi.
Znajdowaliśmy się na płaskiej równinie, porosłej