Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/546

Ta strona została skorygowana.
—   506   —

powiednich wiadomości. Ale skoro będę miał w ręku kipus, nie spocznę prędzej, aż rozwiążę jego zagadkę.
— Czy powiedziałeś pan to wszystko temu Indyaninowi?
— Niewszystko. Naprzykład o ukrytych skarbach nie wspominałem przed nim, ażeby mu to niepotrzebnie nie zawróciło głowy.
— Domyślam się, że niebardzo pan wierzysz w owe ukryte skarby — zauważył z uśmiechem.
— Hm! Peruwiańczycy posiadali istotnie olbrzymie skarby, i nie ulega wątpliwości, że je gdzieś ukryli. Gdyby więc były pod ręką prawdziwe kipus i odpowiednie plany, to oczywiście nie wątpiłbym w powodzenie całego przedsięwzięcia.
— A jednak widzę, że jesteś pan dość obojętny dla całej tej sprawy. Jak to tłómaczyć?
— Są różne skarby na ziemi... Bryła złota lub okazały dyament należą bezsprzecznie do rzeczy, któremi gardzić nie należy. Ale kubek wody, gdy się ma pragnienie, lub chwilka snu po zmitrężonej nocy więcej nieraz są od nich warte. I w tej chwili, kochany bracie, radbym ogromnie bodaj troszeczkę się zdrzemnąć. Czy zgoda?
Położyłem się na trawie i usnąłem odrazu. Niedługo jednak było tej rozkoszy, bo wkrótce posłyszałem głos zakonnika:
— Sennores! wstawajcie!
Pozrywaliśmy się wszyscy na równe nogi, spoglądając na step, skąd oddział żołnierzy pędził w pełnym galopie wprost ku nam.
— Cielo! — krzyknął zakonnik. — Pędzą w szeregu i potopią się w bagnach! Trzebaby ich ostrzec...
I przyłożył dłonie do ust, chcąc krzyknąć. Przeszkodziłem mu jednak:
— Cicho, bracie! W razie, gdyby który zapadł w bagno, inni go wyratują.
Spostrzegli się jednak natychmiast i, poznawszy, co im grozi, osadzili wnet konie, poczem kilku żołnierzy