Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/552

Ta strona została skorygowana.
—   512   —

Na te słowa pułkownik obrzucił go lekceważącem spojrzeniem i odparł:
— Nie uznaję tu żadnego szczęścia i kieruję się zawsze prawami obowiązku. Kto zaś nie czyni zadość temu obowiązkowi, ten nie może liczyć na żadne moje względy. Podeptałeś pan przysięgę i stałeś się buntownikiem, tem gorszym, że jesteś na usługach ludzi podłych. Godność, którą pan piastujesz, nie może być powodem, abym obchodził się z panem łagodniej, niż z jego podwładnymi. Przeciwnie, tamci nie są może nawet świadomi, jak ciężka jest ich zbrodnia względem kraju, bo to ludzie niewykształceni. Pan zaś poszedłeś w służbę rewolucyi z całą świadom ością jej znaczenia, i dlatego zasłużyłeś na karę surowszą. Więcej nie mam panu nic do oświadczenia.
To powiedziawszy, odwrócił się, a major rzekł, trzęsąc się od gniewu:
— Zwyciężyłeś pan jedynie dzięki zdradzie. Człowiek zaś honorowy, który zawdzięcza swoje powodzenie zdrajcy, powinien okazywać cokolwiek mniej pychy.
A do Gomarry dodał:
— Ty, zdrajco, winieneś wszystkiemu, i nie ominie cię za to stryczek!
— Szczeknięcie pańskie wcale mię nie rozczula — odciął się Indyanin, — bo gdybym nawet popełnił zdradę, to nie mógłbyś jej potępiać pan, który, sam będąc zdrajcą, złamałeś przysięgę wierności, złożoną władzy swego kraju. Ja nikomu wierności nie przyrzekałem. Któż więc jest tu właściwie łotrem: ja, czy pan?
— Łajdaku! ja cię zaduszę! — krzyknął major, rzucając się wściekle na Gomarrę.
Ale w tej chwili skoczył między nich pułkownik i rozkazał swoim ludziom:
— Związać go! i obezwładnić wszystkich jeńców! Powiązać ich własnemi lassami i każdego przymocować dobrze do siodła, bo pojedziemy natychmiast do Palmar.