Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/61

Ta strona została skorygowana.
—   49   —

— O, za pozwoleniem! To nie jest nic złego? Sennorita może nawet nie wie o tem, że popełnia karygodne przestępstwo. Ja jednak znam się na tem... Kto mieszka tam, w tej chacie na wzgórku?
— Mój ojciec, babka i ja.
— Skąd ojciec czerpie dochody na utrzymanie domu? Z gry? nieprawdaż?
— Tak.
— A wasza chata jest samotrzaskiem, do którego zwabia się ptaszki, by je do naga oskubać. Przynętą jesteś sennorita. Ładna rola, jak na panienkę w tym wieku!
— Ja... ja... muszę przecie słuchać ojca... — broniła się ze łzami w oczach.
— I jedynie dlatego mam wzgląd na sennoritę, jednakże tylko dopóty, dopóki panna mówi prawdę. Dziś miała sennorita zwabić do chaty tego oto sennora...
— Tak.
— Zaczailiście się w pobliżu willi Tupida, obmyśliwszy doskonale całą komedyę z owym napadem... Panna miała wciągnąć tego sennora do chaty, wprowadzając go w błąd zmyślonemi opowiadaniami o chorej babce... ze Szwajcaryi...
— Tak...
— I aż do tej chwili komedya nie miała przeszkody... Ale czy wiesz, sennorito, co czekało tego pana w waszym domu?
— Byłby musiał grać w karty...
— Tak powiedział sennoricie ojczulek, ale rzeczywiste jego zamiary były inne... morderstwo...
— Santa Madonna de la cruz! To nieprawda!
Powiedziała to z taką naiwnością, że istotnie wierzyć się nie chciało, aby była świadomą swego postępowania.
— Owszem, najzupełniejsza prawda! Ojczulek twój, sennorito, uplanował, że, skoro udasz się ze swoją babką na spoczynek, zamordują go...