Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/74

Ta strona została skorygowana.
—   62   —

Jesteśmy ludźmi uczciwymi i nigdy nie oszukujemy tego, kto względem nas postępuje szczerze. Gdy płacą nam za robotę uczciwie, my też uczciwie wywiązujemy się ze swego zadania. Ów Tupido wszakże jest oszustem i szachrajem, jakich mało, więc odpłacamy się mu pięknem za nadobne, przy każdej sposobności naciągając go, ile się da. Próbka herbaty, którą mu dostarczyliśmy, była znakomita, ale całość dostawionego towaru to najzwyklejsza... trawa. Zakradłszy się w nocy do jego składów, poprzemienialiśmy mu wszystkie bele...
— Ależ to oszustwo, sennor!
— Oszustwo? Nie znasz, sennor, tutejszych poglądów na tego rodzaju sprawy, a gdybyś nie był europejczykiem, uważalibyśmy się za obrażonych i żądali satysfakcyi. My tu inaczej rozumujemy. Bo czyż można nazwać kradzieżą, gdy potajemnie odbiorę złodziejowi to, co on mnie samemu ukradł?
— Mnie się zdaje, że w tym wypadku sprawiedliwość powinien wymierzyć sąd.
— Dajmy pokój sądowi, bo to się na nic nie zda. Tu jest tak, że gdy naprzykład złodziej ukradnie mi sto talarów, a ja go złapię na gorącym uczynku i zaskarżę do sądu, to proces będzie mię kosztował cztery razy tyle, ile mi ukradziono, nie licząc straty czasu, a mimo to złodziej wykręci się z tej sprawy nieraz zupełnie bezkarnie. Nasz złodziej uważa się za równego pierwszemu-lepszemu urzędnikowi. On nigdy nie kradnie, tylko rozmaite rzeczy same wędrują do jego domu w nocy. Mając to wszystko na uwadze, lepiej jest samorzutnie wymierzać sprawiedliwość za krzywdy swoje. Tupido oszukał nas bezczelnie, my zaś, zamiast zwracać się o sprawiedliwość do władz, odwdzięczyliśmy się mu tą samą monetą i mamy sumienie czyste. Nie zna pan życia yerbaterów i nie wie, ile to trudów i niebezpieczeństw pokonywać trzeba codzień na każdym kroku, zanim się coś zarobi. Czyż więc możemy poświęcać swoje zdrowie i ważyć życie, jak niewolnicy,