— Ciekaw jestem...
— Ów padre był bardzo uczonym człowiekiem. Dążył właśnie do Peru, aby tam odcyfrować tajemnicze sznury...
— A! to ciekawe!
— Inkasowie nie znali pisma literalnego i posługiwali się w tym względzie sznurami. Wiedziałem nawet, jak się one nazywają, ale mi to wyszło z pamięci.
— Kipu?
— Tak... istotnie, kipu.
— Każde kipu składa się z jednego sznurka, do którego przymocowują wiele mniejszych rozmaitej barwy. Owoż barwa i grubość każdego z frendzli ma pewne znaczenie.
— Tak samo wyjaśniał mi sendador. Podobnych „dokumentów“ ma być bardzo wiele zakopanych, i padre znalazł ich kilka, a ślęcząc nad tem długie lata, zdołał wreszcie rozwiązać ich zagadkę. Pewna stara Indyanka, wywdzięczając się mu za wyleczenie jej z choroby, ofiarowała mu dwa takie kipu, które, wedle jej opowiadania, zawierały tajemnicę ukrytego skarbu. Padre odcyfrował te dokumenty, ale tajemnicę zabrał ze sobą do grobu. Co zaś do innych kipu, to napisał on całą księgę, ale nie wydał jej drukiem. Staruszek miał zamiar udać się z dwoma kipu do Dominikanów w Tucuman i tu je przetłómaczyć. Ale, jak wspomniałem, zaskoczyła go w drodze śmierć. W ostatniej chwili oddał rękopis sendadorowi.
— A kipu nie?
— Te zostawił wśród swoich zbiorów w Peru, dokąd zamierzał powrócić.
— Widocznie przeprawiał się przez Andy jedynie dla odszukania owego skarbu. Powiada pan, że wędrował do Dominikanów?
— Tak.
— No, to ów sendador wydaje mi się... podejrzanym.
— Dlaczego?
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/79
Ta strona została skorygowana.
— 67 —