Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/81

Ta strona została skorygowana.
—   69   —

przyjaciela? Gdyby go sennor znał osobiście, z pewnością zmieniłby o nim przekonanie.
— Bardzo to pięknie, że pan broni swego przyjaciela; lecz ja niestety muszę wyznać, że podejrzenia moje względem niego opierają się na pewnych podstawach. Czy sendador znał mnicha, zanim został jego przewodnikiem?
— Nie.
— I nie był też jego krewnym?
— Ani jedno, ani drugie.
— Może podczas podróży wyświadczył staruszkowi jaką ważną przysługę?
— Nie. Ale dlaczego pan mię o to wszystko pyta? co to ma wspólnego z frendzlami?
— O, ma pewien związek. Ale proszę mi jeszcze powiedzieć, czy miejsca, w których mają być ukryte skarby, znajdują się w okolicy Tucuman?
— Przeciwnie, są one w całkiem innej stronie.
— Dlaczegóż więc pobożny padre przedsięwziął wycieczkę do Tucuman, a nie wprost do owych miejsc? Przyzna pan zresztą, że przejście przez wysokie i strome Andy jest nietylko uciążliwe, ale i niebezpieczne, zwłaszcza dla starego człowieka. Jeżeli więc mnich nie zawahał się wobec tych trudności, niewygód i niebezpieczeństw przejść góry, to miał zapewne ważny jakiś cel i prawdopodobnie chodziło mu o odszukanie owych skarbów. Być może, świątobliwy ten człowiek nie łaknął ich dla siebie wyłącznie, bo tacy ludzie nie cenią zbytnio dóbr doczesnych, i przypuszczam, że zamierzał wydobyć owe skarby dla kogoś. A w takim razie... jak pan sądzi? czy owym człowiekiem, którego staruszek pragnął wzbogacić, mógł być sendador?
— Na razie mnich nie miał zapewne zamiaru być dobroczyńcą sendadora...
— Otóż mnie się zdaje, że i później nie miał ku temu przyczyny. Sendador nie mógł przecie domyślić się o skarbie, i mnich dopiero przed samą śmiercią mógł mu wyjawić tajemnicę, a wyjawił mu nie dobro-