szym wspólnym interesie leży, aby on się o tem mojem podejrzeniu nie dowiedział. Jeżeli przyrzekniecie mi w tej sprawie dyskrecyę, przyłączę się do was.
— Zgoda! Oto moja ręka, sennor! A i towarzysze moi stwierdzą to samo przymierze podaniem dłoni.
Uczynili to natychmiast i odtąd stałem się członkiem gromady... yerbaterów.
— Dotychczas wszystko poszło dobrze — zauważył Monteso, — a reszta ułoży się sama z biegiem czasu. Wypada nam teraz omówić czas odjazdu i zaopatrzyć się w drogę. Czy będzie pan gotów jutro przed południem?
— Owszem, nawet dobrze mi to wypada. Ale o jakiem to zaopatrzeniu pan myśli?
— Otóż musi pan mieć przedewszystkiem poncho. Kapelusz, chwalić Boga, posiada pan dobry, i tylko potrzebny do niego szal, który się wiąże pod brodą w ten sposób, aby podczas jazdy wiatr, odbijając się odeń, ochładzał szyję, ramiona i grzbiet. Rano przyjdę do pana i obaj wybierzemy się po sprawunki, bo pan sam, nie znając stosunków, nie wiedziałby, gdzie co nabyć. Oprócz poncha, będzie panu potrzebną także chiripa.
— Cóż to znowu za dziwoląg?
— Jest to rodzaj koca, który umocowuje się z tyłu u pasa i przeciąga przez rozkrocze naprzód. Rzecz ta jest niezbędna, jeśli się nie chce odparzyć sobie skóry już pierwszego dnia jazdy. Trzeba też kupić spodnie, podobne do tych, jakie nosi gaucho, oraz buty bez podeszew, siodło, strzelbę, lasso, bola i nóż. Mam nadzieję, że z czasem nauczy się pan władać tutejszą bronią, do której zalicza się właśnie lasso i bola. Ponieważ uważam pana za swego gościa, raczy pan zezwolić, abym sprawunki te poczynił na koszt własny.
— Łaskawość pańska wzrusza mię do głębi, ale nie mogę skorzystać z niej, bo zaopatrzyłem się już we wszystko, co potrzebne do podróży. Ubiorę się mianowicie tak, jak to czyniłem w preryach.
Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/86
Ta strona została skorygowana.
— 74 —