Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/88

Ta strona została skorygowana.
—   76   —

plan podróży ułożymy później. Wypadnie nam droga ku granicy, w okolice bardzo w tych czasach niebezpieczne.
— Mnie się zdaje, że z tego powodu nie mamy się czego obawiać, bo co nas obchodzą stosunki polityczne ludności tego kraju?...
— O, nie myśl tak, sennor. Stosunki to zupełnie odmienne, niż w Europie, i w szczególności obcy podróżni muszą się bardzo mieć na baczności. Wyjeżdżasz rano, jako wolny, bezpartyjny i niezależny obywatel, a wieczorem już jesteś z musu żołnierzem i walczysz na rzecz stronnictwa, w którego łapy wpadłeś, a którego sprawy są ci najzupełniej obojętne.
— Ba! ale ja jestem obywatelem państwa, które ma tu swoich zastępców, i w takim wypadku do nich mogę się zwrócić natychmiast o obronę.
— Natychmiast? No, niebardzo, bo do tego nie dopuszczą. A każdy krok samowolny uważanoby jako dyzercyę, i najniespodziewaniej mogłaby pana za byle co spotkać śmierć. Zresztą choćby się nawet udała ucieczka, to, zanimby pan zdążył do swego konsula, popuchłyby panu w stepie nogi i zaskoczył głód. Owóż niema co liczyć tu na środki legalne lub gwałtowne, ale jedynie na własną przezorność i ostrożność. Ponieważ jednak będzie pan pod naszą opieką, nie pozwolimy uczynić mu żadnej krzywdy, i może się pan czuć zupełnie bezpiecznym. No — zakończył, — rzecz więc omówiona. A teraz niech tu nam uprzątną ze stołu, abyśmy mogli sobie zagrać.
Słowo to podziałało na jego towarzyszów, jak prąd elektryczny. Natychmiast porwali się pomagać dziewczynie w uprzątnięciu naczyń, poczem Monteso wyjął karty i rzucono na stół pieniądze, a było ich tyle, że mimowolnie cofnąłem się z krzesłem w tył.
— Proszę się nie usuwać, sennor — rzekł Monteso; — przecie pan zagra z nami jedną partyjkę?...
— Bardzoby mi było miło, ale niestety nie grywam i nie mam nawet pojęcia o kartach.