Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/94

Ta strona została skorygowana.
—   82   —

czajnych rozmiarów. Jak często ostrogi te były w użyciu, świadczyły najlepiej rany na bokach zwierząt.
Zdobienie koni jest w Ameryce południowej powszechnym zwyczajem, więc i yerbaterowie stosują się do tego. Marzeniem najbiedniejszego z nich, który się jeszcze nie dorobił, jest przedewszystkiem po ukończeniu pracy w puszczy sprawić sobie w mieście jak najbogatszy rzęd dla swego konia, i żaden nie szczędzi na to ciężko zapracowanego grosza. Dlatego to spotyka się w tym kraju jeźdźców, którzy sami wyglądają, jak nędzarze, ale siodła, uzdy, strzemiona i inne części rzędu końskiego warte są kilka razy więcej, niż sam koń.
To jedna „słabość“ yerbaterów.
Pozatem lubią oni grać hazardownie i pić aż do utraty ostatniego grosza. Gdy zaś im i tego nie starczy, sprzedają cały swój ruchomy majątek, to jest konia z bogatym rzędem, i wędrują napowrót w puszczę znowu pracować ciężko przez kilka miesięcy z tą myślą, że znów nadejdą szczęśliwe chwile, gdy będzie można ponownie paradować na koniach po ulicach Montevideo, Assuncion albo Corrientes. Bo, że moi towarzysze, wyruszając do pracy w puszczy, mieli jeszcze konie i rzędy, świadczyło to tylko o ich szczególniejszej zamożności.
Sennor Mauricio Monteso, przybywszy przed hotel na czele swych towarzyszów, zsiadł z konia i po chwili wszedł do mego pokoju. Zaledwie jednak spojrzał na mnie, ogromne zdziwienie odmalowało jego się na twarzy i nawet nie posłyszał mego pozdrowienia, ani spostrzegł ręki, którą wyciągnąłem do niego na powitanie. Stał chwilę, u progu, jak wryty z otworzonemi szeroko ustami.
— Cóż to? nie chce się pan ze mną przywitać? — rzekłem po chwili. — Zdaje mi się, że pan mię zna... widzieliśmy się przecie wczoraj.
— Do licha! — ledwie wykrztusił i zamilkł znowu.
— Co pana tak wytrąciło z równowagi? — spytałem, zaczynając się również dziwić zachowaniu yerbatera.