Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/97

Ta strona została skorygowana.
—   85   —

To mówiąc, obmacał rękoma cholewy, sięgające mi powyżej kolan.
— Te buty — rzekłem — są właśnie bardzo praktyczne: ani mię nie ukąsi wąż, ani w wodzie nóg nie przemoczę, gdy mi się zdarzy jechać przez rzekę głęboką aż po siodło.
— A z czego zrobione jest to ubranie?
— Spodnie uszyte są z wyprawnej na sposób indyjski skóry łosia, a bluza z takiejże skóry bydlęcia. Jest ona tak cienka i lekka, jak wełniana koszula, przyczem nie drze się i można ją prać. Kurtka zaś wierzchnia zrobiona jest z takiej skóry, do której wyprawienia potrzeba rok czasu. Pomimo jej cienkości, nie przejdzie przez nią najostrzejsza strzała.
— O, to ważna rzecz, bo kto wie, czy nie będziemy mieli do czynienia z mieszkającymi w okolicach Gran Chaco Indyanami, którzy posługują się zatrutemi strzałami. Niech taki patyk zadraśnie tylko skórę, a człek wciągu kilku godzin umiera. Widzę teraz, że nie miałem racyi, krytykując pański ubiór... Ale jeszcze jedno mię zastanawia, mianowicie: nie ma pan ostróg.
— Mam je w kieszeni i wkładam na nogi tylko w razie potrzeby.
— Ależ to niemożliwe. Żaden tutejszy koń nie pobiegnie, jeśli go się nie zmusi do tego ostrogami.
— Ba, zawsze się konie narowią, gdy się nadużywa ostróg; przyzwyczajają się one szybko do nich i wreszcie nic sobie z nich nie robią. Co do mnie, całymi tygodniami jeździłem na koniu bez ostróg, i było dobrze. Nie używając ich, a właściwie nie nadużywając, wystarczy lekko tylko pocisnąć konia piętami, a omal ze skóry nie wyskoczy.
Yerbatero nie był wcale przygotowany na tego rodzaju lekcyę, że zaś każdy jego zarzut zbijałem natychmiast dobrze umotywowanym dowodem, więc pogodził się wreszcie ze wszystkiem i już w milczeniu przypatrywał się moim rewolwerom, karabinom, zawartości pasa i t. p. Ja natomiast ciekawy byłem