Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/99

Ta strona została skorygowana.
—   87   —

i zmuszony był co kilkanaście mil rozglądać się za innym.
Kupiony koń należał do najprzedniejszej rasy, liczył cztery lata i odznaczał się nietylko wspaniałym wyglądem, ale i żywością oczu oraz właściwym tym zwierzętom kaprysem, co zresztą nie było dziwne, bo niedawno wyrwano go z pośród dziko prawie żyjącej stadniny. Yerbaterowie oglądali go z podziwem i niejako trwogą, a Monteso zauważył:
— Ee, co panu z takiego dzikusa, skoro nawet wsiąść na niego będzie trudno. Trzeba prowadzić go luzem ze dwa dni, aby się dobrze zmęczył, i dopiero wtedy spróbować jazdy.
— O, tak — potwierdził gospodarz; — będzie pan miał z nim niemały kłopot.
— Tak pan sądzi? — rzekłem. — Szkoda, że nie mam siodła... A możeby pan odstąpił mi jedno ze swoich; wisi ich kilka pod daszkiem.
— Owszem, sprzedam panu jedno; proszę sobie wybrać.
Zapłaciwszy żądaną kwotę, która wynosiła razem z ceną konia około stu dwudziestu koron, obmyślałem sposób, w jakiby uchwycić w ręce butne zwierzę, które ani przez chwilę nie pozostawało w spokoju. Cała czeladź hotelowa wyległa na dziedziniec popatrzyć, jak sobie z niem poradzę, tembardziej, że peon, zmęczony już i spocony, nie mógł nic zrobić, bo koń wierzgał nogami na wszystkie strony. Przyniesiono więc lasso. Koń jednak znał widocznie przeznaczenie tego rzemienia, bo, zobaczywszy go, stał się jeszcze bardziej niespokojny i wywijał się za każdym razem z narzuconej mu pętlicy w sposób godny podziwu.
Monteso pokpiwał sobie z nieudolności parobków, twierdząc, że nie umieją wcale posługiwać się lassem. Ale gdy sam spróbował, i również nie powiodło mu się, powstało wśród obecnych wielkie zadowolenie.
— Musi pan użyć bola — rzekł do mnie, — bo koń widocznie ma dyabła w sobie, i jeżeli mu się