Gdy mieszek stękał, żeś na bok styskował?
Tak nikt fałszywie nigdy nie chorował.
Napłakał się, że nie mógł Jowisz syna swego
Sarpedona, ze wszytkich dziatek namilszego,
Wyswobodzić od śmierci, choć był królem nieba:
A nam co o niej trzymać nędznikom potrzeba?
To że i próżno myśleć: tak się mocą bronić,
Jako i fortelmi chcieć ręki się jej schronić.
By wam nakoniec z nieba i złoto padało,
By się w domiech rodziło, jeszcze to wam mało.
Jako woda z rzeszota zarazem wypłynie,
Tak wam wszytko niesporo, a snać z ręku ginie.
Niechaj kto chce, cnotliwie żyje tu na świecie,
Przedsię wy mu przyganę wnet jaką najdziecie.
Rzekł heretyk: Krzywego teologa macie.
Takiby dobry prze was, co krzywych szukacie.
To katolik. O w zasię: Prostych dosyć mamy.
My o proste, bo głupi, by kąska nie dbamy.
Satyrze, słuchaj, już list padnie z drzewa,
Awa na zimę gdzie mieszkać będziewa?
Mnieć się dostanie w izbie przy kominie
Siedzieć, aż ten mróz i to zimno minie.
Przyjmą mię, bych chciał, do onego gmachu, 5
Gdzie się miedź pięknie łśni na jego dachu;