Chcę-li też owdzie, gdzie na wierzchu słoma,
Owa gdzie przydę, tu mnie jako doma,
Bo się ja z ludźmi umiem zgadzać, bracie;
Ale jednę rzecz, chcesz-li, powiem na cię: 10
Jąłeś się nazbyt prawdą ty szermować,
Więc ci też przydzie tam w lesie zimować:
Bo teraz prawdę zrzadka kto rad widzi,
Więc się Satyrem także każdy brzydzi.
Hej, kolęda, panowie! Widzę do kalety
Żaden się nie pomyka; wierę przez monety
Mnie ztąd, jako baczę, wywędrować przydzie.
Bóg zapłać. Owa tu kto godniejszy nadydzie.
Owóżci Maciek. Maćku! Co mnie żałowano, 5
To tobie bez pochyby wszytko zgotowano.
Owóżci Maciek pełnym potrząsając worem:
Niemasz-ci jedno umieć postępować z dworem.
Już się to do nas złote lata nawracają,
Kiedy głupie mijając, godnym rozdawają. 10
Uczyć się też nam było: lecz gdyśmy nie chcieli,
O głodzie będziem doma by cyfry siedzieli.
Toż będzie w tym idącym, co z zchodzącym było,
Bo baczę, że na niebie nic się nie zmieniło.
Pochlebcy po staremu tuż u misy siędą,
A cnotliwi polewki nałykać się będą.
Wielki by czas nakręcić, astrologu nieba,
Bo dobrym będzie duszno po chwili przez chleba.
Dajcie, Panie Suchedni, bośmy wysuszyli
Każdą beczkę, coście ją byli napełnili.
Z stołu nic nie zchodzi, to sami baczycie,
Zjemy cokolwiek jeno dla nas nastroicie.