U sądu-ś umiejętny a ochotny doma,
Dawasz jeść, pić gościowi obiema rękoma.
Jednak w sądzie nie życzę sobie twej dzielności
Doznać: wolę cię doma, gdy częstujesz gości,
Bobych ja nie każdego dekretu zrozumiał, 5
Doma bych wżdy potrosze napijać się umiał.
Nie mam szczęścia przecz winić, że mi nic nie daje,
Bo samej cnocie służę, szczęście mam za jaje.
Od Boga nie od szczęścia ja czekam pomocy,
Bo on i mnie, i szczęście sam jeden ma w mocy.
Do woza-ć się zawżdy zejdzie, lecz wczesno do gmachu.
Bo skoro Szyc do izby, ali panny w strachu.
Pytam czemu? A ony nie rad, pry, mrze głodu,
Bo zawżdy w izbie pełno Szycowego smrodu;
Przedsię my się dla niego często zapałamy, 5
Chocia zaprawdę podczas nic nie udziałamy.
Jeśli masz, pókiś Piotrem, tak długo wiłować,
Musi cię, panie Piotrze, inaczej bierzmować.
Lecz jeśli-ć bierzmowanie namniej nie pomoże,
Już taki musisz być wiłą na wieki, nieboże.
Nie ma pierza potemu, wżdy chce latać wzgórę:
Widzi mi się, iż ptacy zdziurawią mu skórę.
Możesz to temu powiedzieć bezpiecznie,
Że słowy pięknie, lecz myślą bezecnie.