Gdzież one obietnice, kiedyś do Włoch jachał?
Bodaj bych zdrów do domu nazad nie przyjachał,
Jeśli-ć z sobą rozumu ztamtąd nie przywiozę,
Nie udźwignę-li go sam, więc na szkapę włożę.
Musi być na mą stronę, coś go tam był dostał 5
We Włoszech, gdzieś zarazem z twoją szkapą został.
Boś ty swój z sobą przyniósł i masz go dostatek,
U mnie go po staremu wielki niedostatek.
Nie mam za złe, mój bracie: tego głowa boli,
Stara polska przypowieść, kto sobie nie woli. 10
Bodaj twej wdzięcznej twarzy starość folgowała
Tak, żeby z tą gładkością na wiele lat trwała.
Przydź skoro po wieczerzy, nawiedź matkę moję,
A weźmi z sobą zaraz i siostrzyczkę swoję.
Będziem sobie u ognia siedzieć przy kominie 5
I cudniej nam daleko noc niżli dzień minie.
Baby nam będą bajać jakie bajki śmieszne,
My wiersze będziem śpiewać i pieśni ucieszne.
Kasztanów będzie w ogniu dziewczę przypiekało,
Drugie wianki wić, azać tej rozkoszy mało? 10
Śmiać się też będzie czemu, owa nam noc zejdzie
Tak wesoło, aż na nas wdzięczniuchny sen przydzie,
Toż i bajek, i pieśni wtenczas przestaniemy,
Pięknie się obłapiwszy i potym pośniemy.
Kiedy matka zasnęła pod ową leszczyną,
Powiedz, co Tyrsis z tobą czynił pod krzewiną?
Ach! niestetyż, widziałem, gdyś go obłapiała,
Ach, by nie wstyd powiedzieć, widziałem, gdyś dała.
Często do mnie więc inne dary przysyłały, 5
Bych im był przyjacielem, o to mocno trwały.
A jam tobie tak dufni, żem wszytki dla ciebie
Wzgardził, alem oszukal, widzę, barzo siebie.