Strona:PL Melchior Pudłowski i jego pisma.djvu/069

Ta strona została przepisana.

Tyś sama oczy moje gwiazdom więc równała,
Tyś mię za Adonisa u siebie miewała.        10
Teraz jestem wzgardzony, nie wiem, coś ujrzała
Na tym to, któregoś się tak rozmiłowała.
Cóż wżdy osobliwego w Tyrsidzie najdujesz,
Że go, nieszlachetnico, dziś nad mię miłujesz?
Ten cudze owce pasie, mnie ich ojciec tysiąc       15
Zostawił umierając, mógłbych na to przysiąc.
Tego przeszedł Dorilus, gdy z sobą śpiewali,
A myśmy Dorilusa prostakiem być znali.
Agirta, chocia za wżdy godnym u nas słynął,
Kiedym ja wziął piszczałkę, tedy przy mnie zginął.       20
Ten ani strzelać umie, ani stawiać klatki
Na ptaki, ni na zając czynić także siatki.
Ja się o zwierz nawiętszy pokuszę gdy w lesie,
A Tyrsis nic do domu nigdy nie przyniesie.
Owa, zgoła nie widzę żadnej godności,       25
Przeczby mię miał ubieżeć do ciebie w miłości.
Już baczę, że niepewną ci nadzieję mają,
Którzy wiary po miłych swych pewnej czekają.
Wierzcie mi, każdy zając przede psy ucieka,
Kuropatwa jastrzębia też nie rada czeka.       30
I to wierzcie, że próżno spuścić się na słowa,
Żadna wiary nie strzyma toż nam białogłowa.



86.   O Zofiej.

Każdemu, widzę, podle jego głowy
Dostaje dosyć rozmaitej mowy.
A chcecie, powiem ja też zdanie swoje:
Zofia pewnie jest kochanie moje.



87.   O doktorze, co rybę z hełmem za herb nosił.

U dyabłaś to widział, albo czytał, żaku,
Aby ryby chodziły w żelaznym kołpaku.
Wierz mi, próżno twój pstrążek twą się zbroją szczyci:
Czyń ty, co chcesz, doktorze: być pstrągowi w rzyci.