Już go tu znają i maluczkie dzieci:
Rad wiele mówi, a wszytko nie k rzeczy.
Wy co tu chcecie wiedzieć, co się w niebie dzieje,
Kiedy się Bóg frasuje i kiedy się śmieje:
Radzę, raczej pilnujcie, kiedy owo w nocy
Żona, wstawszy od ciebie, do innego kroczy.
Jeśli się znam na ludziach, tegoś, Stasiu, godzien,
Abyś w szczęście wszelakie nigdy nie był głodzien.
A na ostatek powiem, iżby tak być miało;
Nie ty jemu, lecz ono aby-ć hołdowało.
Teraz słyszę, żórawie już lecieć precz mają,
Radziłbych usiąść, guzie, że cię nie poznają.
Wżdy mi dopuść mocyej, wszak tak wszędzie bywa,
Komu się krzywda widzi, tedy ten odzywa.
Skarby te nic nie ważą: biada mnie głupiemu;
Widzę, iżem to zbierał ja komu inszemu.
Ja się nic nie dziwuję, że mię śmierć pożyła,
A wszakci mi i nędza dosyć duszna była.
Z dżdżu w wczorajszą owę wielką niepogodę
Mogę rzec, żem był trafił na czystą gospodę.