Hojnie cię Bóg obdarzył cnotami wielkiemi,
Których ja nie doścignę wierszami swojemi;
Sam tylko Kochanowski, składacz doświadczony,
Mógł piórem wymalować dostatecznie ony.
Ja się jedno dziwować twoim sprawom mogę: 5
Więcej prze swój niedowcip nad to nic pomogę.
Lepiej było zaraz w bród, starzy tak mawiali,
Który sykofancyej ni kąska nie znali.
A tyś wolał przez ławy, a przecię-ś był w brodzie.
Dobra ono przypowieść: polak mądr po szkodzie.
Ty, co to pilno szafujesz okręty,
Zbytnim łakomstwem człowiecze nadęty,
I uważysz gardło, szukając pieniędzy,
Przedsię swój żywot trawisz w wielkiej nędzy,
Bo starając się tak pilno o złocie, 5
Chleba swojego używasz w kłopocie.
Za szyję-ć kapie, słońce cię upali,
Ten żywot chyba szalony pochwali.
Kiedy na morzu wiatr gwałtowny wstanie,
A od portu cię daleko zastanie, 10
Albo gdy w drodze rozbójnik opadnie,
Gardła tam pewnie wnet pozbędziesz snadnie.
Wiedz to zapewne, iż wszytko zebranie
Twoje łakome po tobie zostanie.
Ba, mógłci sobie Sokół wylatywać w górę,
Lecz mu przedsię Mielecki szpetnie podarł skórę.
Zmieszał go równo z ziemią: tam moskiewska siła
Mocy swej wszytkiej zaraz żałośnie pozbyła.
Doświadczył Sokół Gryfa, jakiej jest dzielności, 5
Bo jeszcze do tych czasów opłakuje kości