Bo takiej żadna insza nie ma, ani miała:
Próżnoby się i Juno na nas gniewać chciała. 110
Jupiter, jeśli z nieba tę to pannę widzisz,
Nie wątpię, że za zonę swoję się tak wstydzisz.
Patrz, jako ją nadobnie natura stworzyła,
Że wszytkę prawie gładkość przy niej zostawiła.
Włosy kiedy rozpuści, już promienie swoje 115
Słońce skryje, bo cudniejsze, panno, włosy twoje,
A chocia też głowę swą nimi więc otoczy,
Patrząc, jako jej cudnie, aż ostrzeją oczy.
Jako kształtowne k temu i wyniosłe czoło,
Zewsząd ona wdzięczności ma dosyć wokoło. 120
Gwiazdy nie są tak cudne, co więc świecą w nocy,
Jako jej te ogniste i przyjemne ocy.
Temi ona zwojuje męża nawiętszego,
Temi ona zwojuje człeka namędrszego.
Herkules i Achilles, i drudzy mężowie 125
Zacni, co świat borzyli, wielci hetmanowie
Musieliby hołdować tak pięknej osobie...
Bo co jeszcze drugiego ma ku swej ozdobie:
Nieprzyprawna rumianość gdy się ukazuje;
Przez jej wdzięczne jagody, kogoż nie zhołduje? 130
Jako lilią właśnie gdy różą przeplecie,
Taka jej twarz ucieszna i jedna na świecie.
Paznogieć u subtelnej też ręki rumiany
I nodze nie pomyślaj najdować przygany.
Piersi śniegu sromotę patrz jako zadają, 135
Nad śnieg bielszą daleko płeć na sobie mają.
Aby wszytko wyliczać i dniaby nie stało,
Tak jej dostatecznie jest we wszem piękne ciało.
Stateczna i przystojna powaga gdy chodzi,
Równie jako Dyana, że dziw oczu rodzi. 140
Chocia szatę kosztowną, choć grubą oblecze,
Wdzięczność za nią cichuchno tuż się wszędy wlecze;
W ubierzech rozmaitych nie każdej przystoi,
Lecz ta, w jakim jest kolwiek, za Wenusa stoi.
Inne tedy się suknią barzo ozdobiają, 145
A od tej zasię szaty ozdoby dostają.