Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Płacz, płacz, Sruliku — mówił do mnie w każdej nucie śpiewak leśny i przypomniało mi się, jak przy obrządku ślubnym „badchon” mówi o sieroctwie; sierota musi od każdego na świecie wycierpieć... Płacz, płacz, Sruliku, a ty muzykancie, graj!!
Zakryłem oczy chustką, obtarłem łzy, a w wyobraźni mojej ujrzałem znowu niewesołe rzeczy. Przedstawiły mi się, nasze domy modlitwy, nasze „klojzeł.” Za pozwoleniem powiedziawszy, jak wyglądają one, jak są utrzymane, i jak się zachowują w nich ludzie? Wchodzę tam, i odrazu uderza mnie w nos! Próżniacy powyciągali się tam na stołach i ławkach, z fajkami w gębach; palą, kpią z całego świata, i opowiadają sobie różne historye. Są to tego rodzaju robaki (pasożyty), które wszystko toczą i całe pożywienie mają z innych.... Jest to rodzaj nowomodnych bankierów, którzy wszystkie domy w mieście uważają za swój kantor; każdy jest wiecznie im dłużny i ma z niemi rachunki bieżące, a za szczęśliwego powinien się uważać ten, któremu wypłatę odroczą trochę na później. Ja widzę tutaj kapcanów, dałfonów, próżniaków, kalek-mełamedów, i takich, którzy od roku, pięciu, dziesięciu i czternastu lat żyją kosztem swych teściów...
Słyszę jakieś dźwięki muzyki; gwar się przybliża — naprzód lecą ulicznicy, za niemi poważniej-