Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/110

Ta strona została uwierzytelniona.

dobało mi się wcale, że dla jego miłości jestem przedmiotem pośmiewiska. Rwało mi się również serce z żalu nad nim, że tak ludzie drwią z niego. Był to człowiek, który przez cały czas mego pobytu u niego, ani odrobiny nie skłamał, ani troszecki. Był to mąż pełen tajemnic i wydawał częstokroć takie „tajemnice” („sejdejs”), które były każdemu doskonale znane; jak naprzykład: że w tem i owem mieście mieszkają ludzie, że jeden Rubin nazywa się Rubin, Szymon nazywa się Szymon, a Lewi nazywa się Lewi... Że tam i tam znajdują się „bejshamidrasze” (domy modlitwy) i rzemieślnicy; że bydło wypędzają do stada, i że kaczki chodzą boso... W tem właśnie może, iż wydawał on takie „tajemnice” leży największa tajemnica... i to zapewne nie było robione napróżno[1].

No — i żeby taki dobry, prawdomówny człowiek, taki mąż prosty, bez żadnych figlów mądrości, mógł mieć aż tylu wrogów?! Żal, dalibóg żal! Mało mam własnych cierpień, muszę jeszcze dźwigać jego cierpienia! Dość jestem nieszczęsna, a tu djabeł przyczepił mnie jeszcze do tamtego nieszczęsnego. Musiałam znieść wiele i za siebie i za niego! Wolałabym już taczki ciągnąć, byle się tylko uwolnić od dźwigania tej strasznej

  1. Aluzya do literatury żydowskiej.