Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/138

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto ja? — zapytałem zawstydzony — ja?! Dlaczego ja uciekłem przed nim? ja?!
— Tak — dlaczegoś ty uciekł?
— Et — odpowiedziałem, machnąwszy ręką — chłop zawsze będzie chłopem. Chciał mnie bić...
— Kogo? kogo?! — zawołała zdumiona — ciebie? i dlaczego zmilczałeś mu?
— Cóż miałem robić?
— T-a-ak? — rzekła przeciągle — nie wiedziałeś co masz robić? — a on tymczasem wciąż bił biednego konika!.. Ha? więc na wszystkich drogach, ścieżkach i uliczkach — nie stoją miłosierni panowie z towarzystwa?!
Zmieszany, nie wiedziałem co odpowiedzieć na to.
— Ta-a-ak! a to stworzenie, biedny konik, cierpi niestety! — ciągnęła szkapa dalej; widać więc, że ci, którzy byli prześladowani, są w tem położeniu aż dotąd. No... czy jest więc jaki lepszy porządek na świecie?
Na te słowa spuściłem nos na kwintę...
— Co? — mówiła wciąż — zdaje się, że „w teraźniejszych czasach nie ma już żadnych anomalij; jest przecież towarzystwo opieki nad zwierzętami.”
Nie mogłem jej patrzyć prosto w oczy.
— Kiedyś przed chwilą tak perorował wielkim głosem, kiedyś przemawiał z głębi serca, myśla-