Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIV[1].
Prześliczny świat, dalibóg!
Aszmodaj nie dał mi długo myśleć; zaledwie przyszedłem do siebie, pochwycił mnie, i uniósł wysoko, wysoko w powietrze. Niósł mnie jak wiatr, leciał bardzo szybko.
Za nami pędziły całe stada djabłów, z których część siedziała na ogromnych nietoperzach, zwanych wampirami; część na smokach, (potwornych wężach, zaopatrzonych w skrzydła), inni djabli jechali na sowach, a jeszcze inni na obrzydliwych jaszczurkach. Pomiędzy nimi kręciły się i wierciły czarownice, wróżki, zamawiacze z wszystkich krajów, z rusałkami, staremi wiedźmami, cygankami... Te wznosiły się również wysoko, siedząc
- ↑ Rozdział ten napisany pod świeżem wrażeniem wypadków anti-semickich w Rumunii, nie ma tego spokojnego charakteru, którym się cały utwór odznacza. Z upoważnienia autora opuściłem też niektóre ustępy.