Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/175

Ta strona została uwierzytelniona.

Przebiegaliśmy po nad różnemi krajami, patrząc wszędzie na smutne sceny.
— Eh! — odezwał się do mnie Aszmodaj — to wszystko głupstwo, kropla w morzu! Widziałeś tylko te krzywdy, które obcy ludzie wyrządzają twym braciom, a teraz chcę ci pokazać wielkie krzywdy, które wy sami sobie wyrządzacie nawzajem. Chcę ci pokazać wszystkie wasze ozdoby, waszą arystokracyą, waszych opiekunów, waszą dobroczynność...
— Dość! — zawołałem — wszak znam to bardzo dobrze.
Zakręcił się ze mną w powietrzu i, lecąc z niesłychaną szybkością, mówił:
— Chcę ci pokazać wasze doskonałości. Zrób mi tę łaskę, mój Sruliku, „kecełe, mucuniu,” i popatrz troszeczkę. Zobacz-no tych poważnych ludzi, z obnażoną szyją, w pantoflach, pończochach z dziurawemi piętami, tych ludzi od puszek, skarbonek i skrzynek — przyjrzyj się tym kierownikom waszych interesów, tym krzykaczom, „mocnym młotom,” nowomodnym świecznikom wygnania (najmodne gołejs lichtełech).
Zadrżałem i spojrzawszy na dół, dostrzegłem zaraz jednego z takich.
— Nie trzęś się, Sruliku — rzekł Aszmodaj z uśmiechem, bo możesz stracić równowagę i spaść, akurat... temu żydowi w ręce.