Przez cały czas żywota tego wielkiego męża i jego cudownych uczniów, którzy nastąpili po nim, książę wyglądał znowuż jak człowiek i żył szczęśliwie w dostatkach, w czci, u siebie we własnym kraju. Później wszakże, gdy ci wielcy mężowie powymierali, wrogowie znowuż księcia zamienili w szkapę i w tym kształcie przepędzali go przez wielką liczbę lat, z jednej okolicy w drugą. Nieszczęśliwemu księciu bardzo właściwem jest imię „wiecznej szkapy.”[1] Wiecznie albowiem ta szkapa włóczyła się z miejsca na miejsce, aż na koniec świata. Kto chciał, jeździł na niej; kto w Boga wierzył bił ją i prześladował; każdy kładł na jej grzbiet swe ciężary i tłomoki. I tak wiecznie, szła ona w jarzmie, wiecznie zmęczona, cała w krwi i pocie, ciągnęła cegłę i glinę, z której już całe miasta zbudowano“…
W tym czasie (mówi tu już Srulik) głowa moja pełną była cudownych opowieści, w tym czasie, oprócz powiastek, jak np. „tysiąc i jedna noc,“ „centurye wenturye,“ „bowo-majsse,“[2] które
- ↑ Trzeba rozumieć „Żyda wiecznego tułacza”.
- ↑ Książki te istnieją w żargonie i należą do dawniejszych wydawnictw, o „Maasse buch” wspomina także G. Karpeles w świeżo wydanem dziele swem „Geschichte der Jüdischen Literatur.“ Nie bez słuszności twierdzi ten autor (Judisch-deutsche Literatur str. 1,020), że „wiele baśni wschodnich