Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/46

Ta strona została uwierzytelniona.

odpoczywam sobie cokolwiek. W błocie miękko mi leżyć i mogę chociaż trochę wyprostować schorzałe, stare kości…
Ja do niej:
— A te uderzenia, które niedawno otrzymałaś z rąk łobuzów? a psy, które przed chwilą napadały na ciebie? Czyś zapomniała już o nich? Czy z tem ci także dobrze?
Ona do mnie:
— Zawsze lepiej niż przedtem. Te psy! czy to są psy? Trzeba ci było widzieć psy, któremi ongi ci djabli niemcy mnie szczuli! Ah! to były wielkie, uczone psy! Umiały one służyć, kręcić ogonami i były zdatne do wszystkiego, co im tylko kazano! Te mogłyby być profesorami wśród psów! Miały one rozum prawie jak ludzie, ale serca całkiem psie! Ukąszenia ich były straszne; dotychczas jeszcze noszę ślady ich zębów na własnej mojej skórze. Te psy, które widziałeś dzisiaj — w porównaniu z tamtemi, to poprostu cielęta, zakute łby („a grobe kop”), bezrozumne, niewiedzące nawet jak napaść, jak ukąsić! Ujadają one bez sensu, byle ujadać, i szczekają nawet na księżyc. Kawałkiem chleba można im zatkać gębę, a wtedy można przy nich swobodnie kraść, rabować w ich oczach!.. Albo łobuzy! Sąż to łobuzy w porównaniu z ulicznikami dawnych czasów! którzy umieli robić głupstwa, zawrócić