Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/75

Ta strona została uwierzytelniona.

Niestety! wszedłszy do sali odrazu spuściłem nos na kwintę… Jacyś panowie, ubrani w surduty z mosiężnemi guzikami („mit meszene knep”) siedzieli przy stole i patrzyli na mnie tak gniewnie, tak srogo, jak gdybym zabił kogo, okradł, albo zamordował. Spoglądali na mnie tak jak „stanowoj” z dawnych czasów, który na pierwsze pozdrowienie („boruch abo”) zwykł był mówić: „Jskudowo!.. ja tebie! pasport majesz?!
I pytam teraz na co mężowie, których zadaniem jest urabiać nas i nasze dzieci na ludzi z rozumem i uczuciem — mężowie, od których należy wymagać, żeby byli dobrzy, prości i dla każdego przystępni; którzy powinni zaszczepiać w sercach dobre i szlachetne przymioty — na co pytam, ci mężowie noszą mosiężne guziki i patrzą srogo jak „kwartalni!”
Mówcie co chcecie — ale trudno wyobrazić sobie Sokratesa, Platona, Arystotelesa i tym podobnych mędrców — z żółtemi guzikami, kwaśną miną i fizyognomią ponurą („a finctere cureis”).
Łatwo zrozumieć, że zaraz po pierwszem przywitaniu straciłem zupełnie odwagę — i sam nie wiedziałem co się ze mną dzieje? Głowa moja była jak zabita… Wkrótce zbliżył się do mnie jakiś pan z taką miną jak gdyby chciał rzec: — Patrz! ja mam wielką głowę! otwarty mózg! Ja się ciebie pytam! ja! rozumiesz co to znaczy? Ja