Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

się pytam, znaj uszanowanie, marny robaku!! Z taką miną zbliżył się do mnie i zarzucił mnie pytaniami, to ztąd to zowąd. Pytał o jakieś bajki, powiastki… zdaje się, że akurat o babę — Jagę… Mnie zaplątało, zakręciło się w głowie, zacząłem się mieszać, pleść nie wiem co… Panowie zrobili mi ten honor, że spojrzeli na mnie, uśmiechając się po przyjacielsku i wesoło — no — i na tem był koniec memu egzaminowi, mej ciężkiej pracy;… koniec i kres ostateczny wszelkim moim nadziejom!!!
Ze zmartwienia i żalu nie mogłem dosiedzieć w stancyi… zacząłem się błąkać po mieście — przemierzyłem wszystkie ulice i bardzo piękne góry. Tyle tylko widziano mnie na kwaterze, gdy przyszedłem jeść albo spać.
Razu pewnego przechodząc przez ulicę, zauważyłem, że jacyś ludzie prowadzą chudego konia, popędzają go i biją, na oślep, gdzie który trafi. Stosownie do mego obowiązku, jako członek towarzystwa opieki nad zwierzętami, pobiegłem w tamtą stronę i prosiłem o litość nad biednem stworzeniem. Gdy jednak zbliżyłem się i spojrzałem na owego konia, zimny pot wystąpił mi na czoło, sądziłem że wszystkie członki we mnie zdrętwiały. Poznałem, że to jest ona!.. ona z kościami! ona, moja stara, wychudzona, nieszczęśliwa szkapa!!