Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/81

Ta strona została uwierzytelniona.

płakałem z bólu prawie jak dziecko, a ona tymczasem obojętnie stała i gryzła trawę przy drodze rosnącą…
— Co robić z nią? co począć? Dysputy nie prowadzą do celu, kazania także nie pomagają. Nic z nią nie można poradzić, ani złym, ani dobrym sposobem!
Porzucić ją na drodze nie pozwala mi serce, czuję dla niej litość, a szczególna jakaś sympatya ciągnie mnie do niej jak magnes. Biorę ją więc znowu za czuprynę i ciągnę dalej, z ufnością w Bogu, tak daleko jak mogę…
Proszę Boga, aby przynajmniej obcy ludzie nie przejeżdżali — aby nie śmiali się ze mnie i z mojej szkapy. Niech inni przynajmniej nie wiedzą co się dzieje pomiędzy nami — niech to zostanie w tajemnicy. Cicho! sza!
Niestety, modlitwa moja nie została wysłuchaną; na nieszczęście nadjeżdżali ludzie ze wszech stron, i żydzi i obcy. Każdy wytykał nas palcami, dowcipkował i śmiał się…
— Ha! — wołał jeden — gdzie to pan znalazłeś taką żwawą szkapę?!
— Hej! hej! — krzyczał drugi — cóż cię trzyma, młodzieńcze, przy tej nieszczęsnej? Idź lepiej swoją drogą — a tę szkapę puść wolno! Napróżno sobie głowę zawracasz, gdyż nic a nic z nią nie