Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/85

Ta strona została uwierzytelniona.

wiadała drugiej coś płaczliwego, dopóki deszcz ulewny odrazu im wszystkim gęby nie zamknął.
Straszna jest taka noc w lecie! straszna — straszna!
— Jesteś? — odezwała się szkapa, gdy już niebo zaczęło się trochę wyjaśniać — czy jesteś tu, mój stary znajomy, — powtórzyła jęknąwszy i kiwała przytem łbem, niby pragnąc zrzucić z siebie całą górę ciężaru.
— Jestem, jestem, mój prześladowany książę, moja biedna, nieszczęśliwa szkapo! — odrzekłem i rozpłakałem się.
— Czemu płaczesz? — zapytała mnie przyjaźnie, z takim wyrazem oczu, jak człowiek. Musiałeś za mnie wiele cierpieć?
— Ah!.. — odrzekłem — moje cierpienia nic nie znaczą, wyrządziłaś mi je bezwiednie. Ty jesteś niewinną; twoje cierpienia są bezbrzeżne, wielkie jak ocean, ja płaczę patrząc na ciebie, mój ty upadły, tułający się książę! Ah! dokąd będziesz tak szedł, tułał się i cierpiał od wszystkich? Dokąd będziesz taką wywłoką, szkapą całego świata?
— Dokąd? dotąd — odpowiedziała, aż ludzie będą lepsi i rozumniejsi, dotąd aż ustanie tyraństwo i litość, i złe i dobre; tylko prawda i sprawiedliwość jedynie królować będą na świecie; dotąd, aż ustaną wszelkie różnice pomiędzy ludźmi: wilk mieszkać będzie z jagnięciem, niedźwiedź