Strona:PL Michał Bałucki-Ciężkie czasy.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.
Scena dziewiąta.
JULIUSZ, PETRONELA, LEONIDAS, KWASKIEWICZ, potem GIĘTKOWSKI, AURORA, IDALIA, następnie BAJKOWSKI, ŻURYŁO, KAROL, w końcu BRONIA.

Petronela (wpada wzburzona, za nią Leonidas i Kwaskiewicz). Panie Juliuszu! Co to znaczy? Dlaczego nie chcecie pozwolić, żeby Leonidas wygłosił swój wiersz przed księciem?
Leonidas. To jest nikcemna intryga!
Juliusz (opryskliwie). Ależ ja o niczem nie wiem. To zapewne Bajkowski...
Petronela. Żeby stu Bajkowskich, to mój Leonidas będzie mówił!
Leonidas. Ja musę sam, bo ten wirs potsebuje wymowy, ucucia.
Petronela. Ja pójdę do niego i zrobię mu awanturę.
Juliusz (wstaje zniecierpliwiony). A róbcie państwo, co wam się podoba, tylko mnie dajcie święty pokój. (Odchodzi na prawo).
Giętkowski (wraz z Aurorą wprowadzają pod ręce osłabioną Idalię). Tu spocznij, ma chère... (sadzają ją).
Aurora. Idalio, przyjdź do siebie (do Kwaskiewicza). Ona biedaczka taka nerwowa, ten wypadek z ogniami ją przeraził. (Słychać dzwony i moździerze).
Bajkowski (wpada zalterowany). Panowie!... banderye już widać na gościńcu!... Spieszmy na powitanie księcia! (Wybiega równocześnie z Bajkowskim, który wpadł środkiem; wchodzą z drugich drzwi z lewej Żuryło i Karol i przysłuchują się na boku).
Giętkowski (zrywa się, poprawia pas, faworyty, monokl i idzie ku drzwiom środkowym do żony). Wy go tu przyjmiecie. Idalia wręczy mu bukiet, a ja idę wysadzić księcia z powozu...
Kwaskiewicz (zastępując mu drogę). Przepraszam, ale Bajkowski mnie ten zaszczyt powierzył.
Giętkowski. A mnie Juliusz. — On tu gospodarzem!
Kwaskiewicz. Niech sobie będzie — ja nie ustąpię!
Giętkowski Ani ja!
Karol (z uśmiechem). Ależ panowie — książę zapewne ma dwie ręce, to przecież wystarczy dla was obu.
Giętkowski. C’est vrai...
Kwaskiewicz. A więc spieszmy! (Wybiegają — muzyka zaczyna grać marsza — dzwony i moździerze wciąż się odzywają).
Petronela (do syna). A ty?
Leonidas (z patosem). Ja mamecko? Jak ten lord angiel-