dzącym Leonidasem). I co ja teraz biedny człowiek zrobię z tym nicponiem?
Leonidas (wstaje z dumą). Już niech ojca o to głowa nie boli! Niech no ja tylko wysumię, to sobie potem posukam jakiej posaznej panny i ozenię się, a wtedy psy moich zdolnościach zobacy ojciec, jakie ja sobie stanowisko wyrobię na świecie.
Petronela (do męża). Słyszysz? Jeszcze będziesz się szczycił takim synem. (Całuje Leonidasa w czoło).
Kwaskiewicz. E! (Macha ręką i na bok odchodzi).
Aurora (wchodzi z prawej, prowadząc Idalię). Idalio, zmiłuj się, panuj nad sobą — regarde — patrzą na nas. (Sadza ją na kanapie).
Idalia. Ach Maman, taki zawód! „Je perdu tout expoir“.
Aurora. Uspokój się! Pojedziemy na karnawał do Lwowa, albo do Wiednia, gdzie zechcesz! Rozerwiesz się, zapomnisz o tym niewdzięczniku!... Wierz mi, to nie był mąż dla ciebie. Pomyśl tylko jaka różnica wieku! On sam zapewne rozważył sobie niestosowność takiego związku i dlatego niemiał odwagi przyjechać.
Bajkowski. (Wchodzi z prawej z Żuryłą pod rękę). Pan miałeś święty rozum, żeś się trzymał zdaleka.
Kwaskiewicz. (Zbliża się do nich). Oj wielki rozum, żeś się nie dał namówić na te szopki, komedye.
Bajkowski. A wszystkiemu temu Lechiccy winni, jak Boga kocham! Jak zaczęli panie namawiać, że wypada, że należy, że to jest naszym obowiązkiem, tak panie wmówili w nas, a my osły daliśmy się wziąć na to.
Kwaskiewicz. Żeby im kasztany z ognia wyciągać własnemi łapami.
Żuryło. Jak to?
Kwaskiewicz. No! Bo przecież to jasne, że oni mieli tylko swój interes na względzie. Polowali na tytuły, na ordery.
Aurora. A może i na coś więcej!
Żuryło. No, na cóż jeszcze?
Aurora. Na małżeństwo panny Broni z księciem.
Żuryło. Cooo?
Aurora. Jakto? Pan tego nie spostrzegłeś?
Żuryło. Przyznam się pani, że anim pomyślał.
Aurora. Bo pan nie jesteś kobietą.
Petronela. Ale my kobiety, mamy nos na takie rzeczy.
Bajkowski. To też dobrze im tak. Ja ich nie żałuję ani trochę, bo przez ich głupią ambicyę myśmy się także dali wystrychnąć na dudków! O! zjedzą dyabła, jeżeli im się uda zła-
Strona:PL Michał Bałucki-Ciężkie czasy.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.