Karol. Pan Lechicki nie wie o niczem, bośmy to przed nim trzymali w sekrecie. Ja tylko i Julek byliśmy wtajemniczeni.
Giętkowski. Więc książę jest tam? (Chce iść do pokoju).
Karol (zatrzymując go). Już go niema. Przed chwilą opuścił ten dom.
Bajkowski. To nieprawda!
Karol. Nie wierzycie państwo. Możecie się sami przekonać, proszę (odstępuje od drzwi, do których się cisną wszyscy, prócz Lechickiego i Juliusza).
Lechicki. Panie Karolu? Co to wszystko znaczy!
Juliusz (z wyrzutem). Coś ty zrobił.
Karol (wesoło). Nie obawiajcie się, już jej tam nie ma. Zaspokoiłem jej żądania i wyprowadziłem tylnemi drzwiami przez kredens do ogrodu.
Juliusz (ściska go za rękę). O mój drogi, tego ci do śmierci nic zapomnę.
Lechicki. Poczciwy z ciebie chłopiec. Przyjmij i od biednego ojca serdeczne dzięki, żeś mu oszczędził wstydu i upokorzenia.
Karol (do wchodzących i skonfundowanych). A co, przekonaliście się państwo!
Kwaskiewicz. Jak pech, to pech.
Karol. Pocieszcie się jednak panowie tem, że książę odjeżdżając polecił mi zapewnić panów (z galanteryą) i panie, o swojej wysokiej życzliwości i powiedzieć wam, że długo w pamięci zachowa tę krótką chwilę, spędzoną na naszej ziemi. Kazał z tego powodu wyrazić wam serdeczne podziękowanie za przyjęcie, jakie zgotowaliście dla niego.
Bajkowski (wzruszony ociera łzy i mówi czule). Więc wie o naszych zasługach?
Karol Wie i będzie umiał je ocenić.
Kwaskiewicz (j. w.). Jak tu nie kochać takiego pana?
Bajkowski (j. w.). Ale dlaczegóż odjechał? Dlaczego tak prędko?
Karol (tajemniczo). Względy polityczne. (Szepce do ucha Bajkowskiemu).
Bajkowski. (Wysłuchawszy ze czcią robi ważną minę). A!
Kwaskiewicz. (Z ciekawością do Bajkowskiego). Co takiego? (Gdy mu Bajkowski powiedział do ucha, robi także poważną minę). A!...
Giętkowski (do Kwaskiewicza). Co powiedział? (Gdy mu Kwaskiewicz mówi do ucha). Domyślałem się tego (szepce żonie, ta Idalii, Kwaskiewicz żonie, ta Leonidasowi, wszyscy z wielką powagą przyjmują tę wiadomość).
Strona:PL Michał Bałucki-Ciężkie czasy.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.