Karol. Tylko panowie sza! Ani słowa przed nikim, bo to tajemnica dyplomatyczna.
Wszyscy (prócz Lechickiego i Juliusza). Pst! sza! (Przykładając palce do ust).
Giętkowski (uroczyście). Parol d’honneur!
Kwaskiewicz. Jak sekret, to sekret.
Petronela (patetycznie, wskazując na piersi). U mnie jak w grobie!
Giętkowski. (Stojąc w oknie, żywo). Panowie! widzę jeszcze powóz księcia za drzewami.
Wszyscy (biegnąc do okna). Gdzie? gdzie?
Gutkowski. W tej chwili ruszył.
Idalia (słaniając się na matkę). Ach! maman!
Giętkowski. Panowie! Śpieszmy do ogrodu stamtąd będziemy mogli jeszcze wznieść okrzyk na cześć księcia! (Wybiega, za nim żona i córka).
Kwaskiewicz. Brawo, śpieszmy. (Wybiega z żoną i synem).
Bajkowski. Niech choć głos nasz do niego doleci. (Wybiega).
Żuryło (wchodzi z Bronią). Powiedz że mi raz otwarcie panie Lechicki, czy chcesz mego chłopca za zięcia, czy nie?
Lechicki. (Idąc do niego z otwartemi rękami). Ależ chcę! chcę! (łączy Karola i Bronię, a potem bierze Żuryłę za obie ręce) i piszę się całem sercem na twój system panie Zuryło „oszczędnością i pracą“.
Żuryło. Brawo! A wtedy nie będziemy już mieli ciężkich czasów! (Ściskają się — Karol całuje ręce Broni. Za sceną słychać okrzyki i wiwaty). „Wiwat!“ „Niech żyje!“ „Hoch!“