Zrobił nawet próbę, czy gwóźdź wytrzyma ciężar ciała i zawiesił się na nim ręką. Tkwił mocno w drzewie i nie drgnął. Dla większej pewności, gdy nikogo nie było w domu, przybił go jeszcze młotkiem. Potem uciął kawałek sznurka z tych, na których Tomaszowa wieszała bieliznę, posmarował go łojową świeczką, aby pętla łatwiej snuć się mogła, zrobił dwa węzły, bo słyszał, że to konieczne, schował sznur do kieszeni i spokojnie oczekiwał nocy.
Pragnął zamiar swój wykonać w nocy, po dwunastej, gdy wszyscy będą w najgłębszym śnie pogrążeni, aby mu nikt nie przeszkodził i nie nadbiegł niepotrzebnie z pomocą. Nie chcąc zaś poczciwych ludzi, u których znalazł przytułek, narażać z powodu swojej śmierci na krzywdzące podejrzenia, śledztwo etc., napisał zeznanie, że umiera dobrowolnie. Rozporządził sumką, którą miał w pugilaresie, na rzecz Tomaszostwa za to, że go trzymali u siebie — i dopełniwszy tych czynności, położył się w łóżko, czekając dwunastej.
Godzina nadeszła prędzej, niż się spodziewał. Pogrążony w myślach ani spostrzegł jak czas mu upłynął i wybiła ostatnia dla niego chwila.
Słyszał ją najprzód na wieży kościelnej, potem powtórzyła ją gwizdawka stróża na ulicy, potem odezwał się brzęczący głos zegaru ściennego, wiszący w drugiej izbie, w końcu zegar kościelny jeszcze raz wydzwonił godzinę.
Gdy ostatni ton przebrzmiał, wstał i zabrał się do wykonania zamiaru. Chciał to uczynić w ciemności, ponieważ jednak ciągle potrącał się o śprzęty, więc bojąc się hałasem obudzić śpiących, zapalił świecę i postawił ją na miednicy.
Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.