Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy był kiedy majorem i w jakiem wojsku, tego nikt dokładnie, a nawet on sam nie mógłby powiedzieć. Ci, którzy go lepiej znali, utrzymywali, że tytuł ten dostał mu się w spuściźnie po jakiejś prawdziwej majorowej, na której wikcie żył przez czas jakiś, jak powiadano. Awansowano go tedy żartobliwie na porucznika kapitana, wreszcie majora, i ten tytuł pozostawiono mu na własność. Stanowiska nie miał żadnego, dochodów żadnych ani zajęcia; mimo to żył i wcale nie źle, wieszając się u klamki ludzi, bogatych utracyuszów, którzy się nie rachowali z groszem i którym się wysługiwał. Kłamca musiał łudzić niedoświadczonych pozorami powagi i dobrego tonu, i dopiero po bliższem poznaniu, szczególniej w interesach pieniężnych, odsłaniała się nikczemność jego charakteru.
Hulatyński miał nieraz sposobność poznać go z tej strony, gardził lichym człowiekiem, ale się nim posługiwał, bawiąc się jego bufonadą, konceptami, anegdotkami, i pozwalał się za to wyzyskiwać, a raczej sam hojnie opłacał jego przysługi.
I teraz ten człowiek, którego on żywił i utrzymywał, śmiał o nim rozsiewać oszczerstwa, potępiać go za dobrodziejstwa, jakich od niego doznawał!
W piewszej chwili tak go to oburzyło, że miał ochotę wysmagać go batem za bezecne kłamstwa. Na szczęście w porę przypomniał sobie, że tem zdradziłby swoje incignito. Więc pohamował oburzenie i zacisnął usta. Oblał go tylko z wysokości kozła spojrzeniem, pełnem pogardy, którego jednak Rąbigoszewski wcale nie zauważył, zajęty rozmową z towarzyszem.