pan dowie się, co to za ptaszek. Bo trzeba wam wiedzieć, że to szelma ostatniego gatunku.
I zaczął wyliczać całą litanią nikczemności popełnionych przez majora, z których wiele już Hulatyński znał, ale wiele było takich, o których teraz dopiero się dowiedział.
— I że też to panowie żyją z takim człowiekiem! — zrobił uwagę Hulatyński.
— Bo im potrzebny. Gdzie sami powalać się nie chcą, tam takich używają.
— Tomasz mi tam takie ciekawe rzeczy opowiadał o tym panu i o jakiejś pięknej pani i jej mężu.
— Korbucie?
— Może znacie już tę historyą?
— Co nie co wiem, że mój dawny pan kochał się w jego żonie.
— Za co sobie grubo mąż zapłacić kazał.
— Zapłacić? Tego nie słyszałem.
— Tomasz był naocznym świadkiem, jak od tamtego pana wymogli jakiś weksel na grubą sumę.
— Wymusili na nim? — zawołał ucieszony. — A wiecie, że to pachnie kryminałem? I majorek miał w tem udział?
— Tak. Był w zmowie z mężem.
— Jaka szkoda, że Hulatyński nie przyznał mi się do tego! Możnaby było majora i jego wspólników za wymuszenie pieniędzy wsadzić do ciupy.
— Zdaje się, że oni znowu myślą o czemś podobnem.
— Z kim? Może z moim teraźniejszym panem?
— Tak.
Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.