wyrażać. Siłą tylko woli powstrzymał się od zrobienia awantury.
Rąbigoszewski tymczasem, nie uważając na niego, zbliżył się bez ceremonii do panny i zaproponował jej, czyby mu nie pozwoliła zabrać powozu na tyle tylko czasu, aby ich odwiózł, że on dobrze jej zapłaci za to. Nim zmieszana Olimpka tem niespodziewanem pytaniem, miała czas odpowiedzieć, Hulatyński prędko wyręczył ją i oświadczył gburowato, że on z nikim nie pojedzie, tylko z tymi, z którymi się zgodził.
Rąbigoszewski rad nie rad musiał ustąpić, odchodząc jednak miał czas rzucić jeszcze kilka cynicznych spojrzeń na Olimpkę, a wróciwszy do swoich towarzyszów, coś im szeptał do ucha i wskazywał na nią.
Hulatyńskiemu krew kipiała z oburzenia, że śmiano w tak ubliżający sposób obserwować kobietę, uwielbianą przez niego. Zarazem przyszła mu na myśl, jak często ona idąc sama przez ulicę może być narażoną na zaczepki podobnych błaznów! Wiedział z własnego doświadczenia z lat dawniejszych, że tego rodzaju młodzież nie zna względów na kobiety nizkiego stanu i uważa je za stworzone na to tylko, aby im służyły do chwilowej zabawki. Wtedy nie widział w podobnem postępowaniu nic złego, dziś mu się to okazało ohydnem, żeby tak lekceważyć uczciwość kobiety i robić sobie z niej zabawkę.
Zaczął na seryo obawiać się o Olimpkę, a zazdrość powiększyła mu jeszcze więcej niebezpieczeństwa, na jakie mogła być narażoną. Obawy jego nabrały większej pewności, gdy raz wieczorem zobaczył Rąbigoszewskiego, kręcącego się około mieszkania Olimpki. Odtąd rozciągnął
Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.