ujrzała swego wybawcę i przyjaciela, odzyskała odwagę i energią. Wystraszona i drżąca przed chwilą, gdy szło o nię, zdobyła się na prawdziwie męzką przytomność, i ona głównie zajęła się ratunkiem. Ona to pierwsza pomyślała o lekarzu, a nie chcąc zostawić bezprzytomnego na pastwę ciekawej gawiedzi, kazała go zanieść do swego mieszkania, przed którem właśnie odbywała się ta scena.
Tam kazała go położyć na sofie w saloniku, potem zamknęła dom przed natrętnymi, a zbytecznymi widzami, przygotowała na prędce bandaże, wodę i zajęła się sama trzeźwieniem i opatrywaniem chorego dopóki lekarz nie nadejdzie.
Po długich usiłowaniach dało się jej przywrócić go do przytomności, a gdy nadszedł doktór pomagała mu umywać krew, rozpinać koszulę i ubranie chorego, co było niezbędnem do badania.
Po szczegółowych oględzinach okazało się, że niebezpieczeństwo nie było tak wielkie, jak się na razie zdawało, bo tylko dwa żebra złamane i skóra na twarzy zdrapana krawędzią stopnia od powozu. Doktór zapewniał Olimpię, że dwa lub trzy tygodnie wystarczą do zupełnego wyzdrowienia, potrzeba tylko, aby chory leżał spokojnie i miał troskliwą opiekę.
Chory usłyszawszy to, domagał się, aby go przeniesiono do jego mieszkania, ale Olimpia nie pozwoliła na to, raz z względu, że przenoszenie mogłoby zaszkodzić, a powtóre, że tam w domu nie miałby nąleżytej opieki. Kazała mu być spokojnym, że ona wszystkim się zajmie i zarządzi, co będzie potrzeba.
Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.