Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

powykrywały się różne paskunde historye: fałszowane weksle, jakaś jejmość wystąpiła ze skargą o zmianę brylantów, które mu powierzyła do zastawu, na fałszywe, co się dopiero przy wykupie pokazało. Ja także dorzuciłem przed sądem, com wiedział o tym ptaszku i nieźle mu się tem przysłużyłem. Już on nie prędko będzie ogłądał świat boży. To mu się już dawno należało. Dobrzeście mówili, że Korbut musiał z nim być w spółce, bo od czasu, gdy majora zamknęli, znikł jak kamfora. Coś mi się zdaje, że on gdzieś w Wiedniu się ukrył, bo żona jego wczoraj tam wyjechała.
— Więc wyjechała! — spytał żywo Hulatyński. — A twój pan?
— Mój pan żeni się. Za miesiąc ślub.
Hulatyński odetchnął, jakby mu ciężki kamień spadł z serca.
— Chwała Bogu — rzekł — bo byłem niespokojny o niego, żeby się z tą nie zaawanturował.
— Musiał on nie bardzo gorąco brać tę miłość nie tak jak mój dawny pan, który po uszy zabrnął i dorznął z znajomością z nimi. Ten choć młodszy, ale rozumniejszy. Traktował sobie to poprostu, jak zabawkę. Nie wiele sobie z tego robił, że pojechała. Jest we wyśmienitym humorze, a dziś wybiera się gdzieś na wieś na polowanie. Właśnie przyszedłem zamówić was. Weźcie z sobą obroku na parę dni. Za godzinę jazda. Więc szykujcie się do drogi.
Hulatyński zabrał się odrazu do roboty i w godzinę stał już gotów przed mieszkaniem Anatola, który go niecierpliwie oczekiwał.