Niebawem wyjechali za miasto. Hulatyńskiego to uderzyło, że za rogatką pan Anatol zmienił plan podróży i kazał mu jechać nie do tej wioski, której nazwisko wymienił przy Franciszku, ale zupełnie w inną stronę, do miasteczka, gdzie w pobliżu znajdowała się stacya kolei żelaznej. To mu się wydawało dziwnem. Dlaczego Anatol, mogąc za godzinę dostać się do miejsca koleją, obrał jazdę końmi? Gdyby nie to, że wiedział od Franciszka, iż Julia wyjechała wczoraj do Wiednia, byłby przysiągł, że to jej sprawka, że ten tajemniczy zagadkowy wyjazd ma z nią pewną styczność. Teraz stracił wszelką poszlakę i gubił się w domysłach.
Pozostawało tylko czekać cierpliwie rozwiązania zagadki. Od Anatola bowiem nie można się było nic dowiedzieć, gdy siedział milczący i zamyślony w powozie.
Dopiero w bliskości miasteczka, do którego się zbliżali, odezwał się.
— Czy znasz to miasteczko? Byłeś tu kiedy?
— Albo co?
— Wiesz, gdzie tam jest oberża „pod tygrysem?“
— Nie trudno będzie znaleść, miasteczko nie duże.
— Ale mnie właśnie zależy na tem, żeby się nie rozpatrywać po mieście, nie zwracać na siebie uwagi.
— Więc niewątpliwie jakaś schadzka — pomyślał sobie Hulatyński, — skoro mu idzie o utrzymanie tajemnicy.
Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.