Strona:PL Michał Bałucki-Grześ niepiśmienny 33.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ka, co go wiązała z krajem. Przez Marcina mógł się porozumiewać z rodziną, mieć od nich wiadomość, co się tam dzieje z nimi, z Marynką. Teraz ustało to wszystko. Dostał list, to go obejrzał na wszystkie strony i schował, bo nie było nikogo, coby mu przeczytał. Męką było takie życie dla niego. To też liczył dni i tygodnie niecierpliwie, które go oddzielały od powrotu do domu. Czekał z utęsknieniem na tę chwilę, gdy dostanie pozwolenie opuszczenia pułku. Czekał i doczekać się nie mógł, tak mu godziny leniwo się wlokły.
Nareszcie przecież doczekał się. Ostatni tydzień był już jak w gorączce, jakby nieprzytomny. Myślą już naprzód wędrował do domu, układał sobie w głowie, jakie będzie powitanie, jaka radość, kiedy się tam zjawi niespodzianie. Miał ochotę kupić dla swoich jaki gościniec. Dla ojca baryłka wina wydawała mu się najlepszą; tylko z Marynką miał kłopot, co jej kupić. Choćby kupił takie czepce, jakie tu nosili, — ale nuż się jej nie spodoba i nie zechce w tem chodzić. A może czerwoną spódnicę — tylko, że to nie moda u nich tak jaskrawo się ubierać. Na szczęście zjawił się wędrowny kramarz i między różnymi towarami znalazł u niego Grześ książki do nabożeństwa prześlicznie oprawne w skórę safjanową, ze złoceniami. To mu się wydawało najstosowniejszym podarunkiem, kupił więc najładniejszą,