Strona:PL Michał Bałucki-Grześ niepiśmienny 35.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wojciechów niema? — spytał stłumionym od wzruszenia głosem.
— To się wie, że niema.
— A gdzie oni.
— Na weselu.
— Na weselu?
— A wyście co za jedni? — spytała podejrzliwie, podchodząc bliżej i usiłując w ciemności rozpoznać go. Zobaczywszy mundur, zbliżyła się i rzekła:
— Pan wojak mają do nich jaki interes?
— Nie, ja syn.
— Grześ! Rany boskie! — zawołała baba — a toż to będzie uciecha, jak się starzy dowiedzą, — możeby iść dać im znać, czekajcie, polecę.
— Potrzymajcie ten tłumok, ja sam pójdę. Gdzież to wesele?
— U wójta.
— A któż tu teraz wójtem?
— Ten co zawdy, przecie go znacie — Paweł Kalita.
— A komuż on sprawia wesele? Przecie miał tylko jedną dziewuchę — Marynkę.
— No toż tę wydał. Żeni się z nią Marcin, co był feldfeblem w wojsku, a teraz do sądu się dostał na woźnego.
Pod Grzesiem nogi się ugięły, że mało nie upadł, słysząc te słowa. Uszom własnym nie wierzył.