Strona:PL Michał Bałucki-Polowanie na żonę.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

wane być musiały czas jakiś na wodzy przez grzeczność i uszanowanie dla pani burmistrzowéj, która czułaby się w wysokim stopniu obrażoną, gdyby przed rozpoczęciem zabawy nie proszono jéj usilnie o śpiew. Była to słaba strona pani burmistrzowéj, którą uwzględniano na wszystkich mniejszych i większych wieczorkach gubernialnego miasta i gospodyni idąc za przyjętym w tym względzie zwyczajem, przypuściła szturm do pani burmistrzowéj wraz z całą młodzieżą, prosząc usilnie o uraczenie towarzystwa jaką aryą. Pani burmistrzowa znowu, także według przyjętego przez siebie regulaminu, poczęła się wymawiać niedyspozycyą, chrypką, katarem etc.; aż w końcu pokonana wymownemi prośbami dała się poprowadzić w tryumfie baronowi Rumpell do fortepianu i zanuciła il bacio! Nie było jednéj pary uszów w całém mieście, którym by ta pieśń nie dała się wielokrotnie we znaki; pani burmistrzowa bowiem śpiewała ją na każdym wieczorze, w domu i za domem i na każdém miejscu. Ile kroć woźny magistracki wdziewał liberyą i obchodził miasto z biletami zapraszającemi na wieczór muzykalny i her-